Zobacz zdjęcia w większym formacie
Choć Feliks Bartczuk nie był żołnierzem, to za udział w powstaniu styczniowym, w czasach II Rzeczypospolitej mianowano go na stopień podporucznika. Mimo to nie doczekał się pogrzebu z należnymi honorami. Zmarł w 1946 roku, gdy w Polsce instalowała się komunistyczna władza nie kultywująca pamięci powstańców.
Zarośnięty i zapomniany przez dziesiątki lat grób powstańca znajdujący się na kosowskim cmentarzu odzyskał należny blask. Jego odrestaurowania podjęli się dwaj historycy zainspirowani jego postacią. Jacek Odziemczyk i Artur Ziontek najpierw odnaleźli grób, a następnie postanowili wskrzesić pamięć o zmarłym. Tak zrodziła się monografia Feliksa Bartczuka.
Dziesiątki wyjazdów i godziny spędzone nad historycznymi dokumentami stały się owocne. Ich wynikiem jest licząca 250 stron publikacja „Feliks Bartczuk ostatni weteran Powstania Styczniowego”. Sama idea upamiętnienia bohatera okazała się na tyle trafna, że udało się w nią zaangażować sporą rzeszę osób. Sobotnie wydarzenia w Kosowie Lackim stanowiły kulminację wszystkich dotychczasowych spotkań i miały być swoistą rekompensatą tego, czego nie udało się zrobić ponad 60 lat temu. – To się tym ludziom najzwyczajniej w świecie należy - powiedział kapitan Andrzej Chojnacki z WKU w Siedlcach. – W czasach kiedy coraz mniej mówimy w szkole o historii, obowiązkiem dziś służących żołnierzy jest kultywowanie pamięci o bohaterach tamtych lat.
Feliks Bartczuk, mimo że wywodził się z chłopskiej rodziny, w pełni świadomie przyłączył się do walk powstania styczniowego. Obecnie pamiętają go nieliczni i to w większości z opowieści swoich krewnych. – Miałam osiem lat, kiedy dziadek zmarł ale nie pamiętam go zbyt dobrze – opowiada pani Irena, prawnuczka Feliksa Bartczuka. – Wspaniałe jest to, że uroczystość zorganizowano nie tylko dla naszego dziadka ale dla wszystkich powstańców z tego terenu – dodaje druga prawnuczka Stanisława. – To przykład dla młodego pokolenia, które dziś nie pamięta o bohaterach tamtych lat. Należy to piastować w sercach i przekazywać dalej, tak aby pamięć przetrwała jak najdłużej.
Zaangażowany w upamiętnianie osoby Bartczuka, burmistrz Kosowa Lackiego, Jan Słomiak mówi, że jest to postać, która z uwagi na uczestnictwo zarówno w powstaniu styczniowym, jak i drugiej wojnie światowej, spina wiele wątków historii ziemi sokołowskiej. - To nasz bohater, który walczył na naszym terenie i powinniśmy go pokazywać. Jego historia jest bardzo długa i obracała się w zasadzie ciągle wokół walki o niepodległość. Nasza uroczystość, przy tak dużej oprawie wojska, z apelem poległych i salwą honorową, jest tym, na co Feliks Bartczuk czekał 67 lat.
Feliks Bartczuk urodził się w 1846 roku w Zawadach na terenie dzisiejszej gminy Ceranów. Jako siedemnastolatek uczestniczył w Powstaniu Styczniowym służąc u boku Ludwika Lutyńskiego, z którym przemierzył szlak Podlasia i Lubelszczyzny. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości znalazł się w gronie powstańców mianowanych przez marszałka Józefa Piłsudskiego na stopień podporucznika. Mimo bardzo zaawansowanego wieku w czasie drugiej wojny światowej był nie tylko honorowym członkiem Armii Krajowej, ale również aktywnym oficerem służby wywiadowczej. Brał udział m.in. w rozpracowywaniu niemieckiego posterunku meteorologiczno-lotniczego w Telakach. Zmarł w marcu 1946 roku, w wieku 99 lat, jako ostatni weteran Powstania Styczniowego.
(zdjęcia Ignacy Redesiuk)
KSkib/Sokołów Podlaski[jk]
Więcej informacji z Sokołowa Podlaskiego i powiatu sokołowskiego [kliknij]
Podlasie24.pl również na Facebooku- kliknij Lubię to!