Kiedy jednak nastała drożyzna na rynku paliw, ceny gazu przekroczyły granicę opłacalności. Skutek jest taki, że nowoczesne i niskoemisyjne turbiny stoją, a spółka pali węglem w starych (choć zmodernizowanych) kotłach. Decyzja ich pozostawienia na wypadek ekstremalnych mrozów i sytuacji awaryjnych okazała się błogosławioną przezornością, ale nie jest to sytuacja normalna i na dłuższą metę Przedsiębiorstwo na niej traci. Z węgla może bowiem produkować wyłącznie ciepło, a tymczasem zyski czerpało w ostatnich latach ze sprzedaży prądu.
Do jakiej wartości musiałyby spaść ceny gazu, żeby ponownie włączyć turbiny i wrócić do opłacalnej kogeneracji? – Taką granicą jest 250-300 zł za GJ. Na razie jest to 350 zł, ale liczymy, że ta sytuacja się poprawi – odpowiada prezes Marzena Komar. I dodaje, że niedawne protesty górników i wstrzymanie wysyłki węgla z polskich kopalń do odbiorców nie stanowią zagrożenia: – Mamy przygotowane dokumenty do nowej rocznej umowy z Polską Grupą Górniczą. Podpiszemy ją w najbliższych dniach, ale mieszkańcy i teraz mogą spać spokojnie. Mamy zapasy węgla, które wystarczą nam do końca lutego.
fot. Archiwum
AB/ Siedlce [MSz]
Kwiecień 2024
