Prezes Marzena Komar tłumaczy, że nie było innego wyjścia, bo do końca 2022 roku trzeba było spełnić wymagania środowiskowe zapisane w tzw. konkluzjach BAT. Argumentuje, że wybrano optymalne rozwiązanie: z sześciu posiadanych kotłów węglowych dwa przerobiono na gaz, jeden wyłączono całkowicie, a pozostałe wyremontowano zmniejszając ich moc tak, aby cała instalacja miała mniej niż 50 MW i tym samym weszła pod mniej restrykcyjne przepisy. Alternatywą była blisko trzy razy droższa budowa zaawansowanych systemów oczyszczających dla wszystkich kotłów węglowych.
Stanowisko spółki dałoby się więc streścić tak: „zrobiliśmy co było trzeba dla środowiska, oszczędzając duże publiczne pieniądze”. Prezes dodaje, że było to korzystne teraz i będzie korzystne w przyszłości. Teraz – bo uniknięto wysokich kar środowiskowych, a nawet zamknięcia całej kotłowni. W przyszłości – bo przerobione na gaz kotły po kolejnym zaostrzeniu norm w 2035 roku będzie można stosunkowo prosto przystosować do spalania biogazu, a nawet wodoru (jeśli oczywiście do tej pory technologia się upowszechni i paliwo to będzie dostępne na rynku w akceptowalnej cenie).
Prezes Komar i prezydent Sitnik dodają, że przez wiele miesięcy spółka próbowała uzyskać zgodę WFOŚiGW na skrócenie trwałości wcześniejszej modernizacji. Pisma wysyłane tam w tej sprawie od grudnia 2021 roku miały jednak pozostać bez odpowiedzi. Ponieważ czas naglił, uznano że milczenie oznacza zgodę i zrealizowano nowe prace. Otrzymane teraz wezwanie do zwrotu pieniędzy spółka uważa za niezrozumiałe, bo wygląda to tak, jakby Fundusz karał ją za zmniejszenie emisji spalin. Szuka więc pomocy wyżej. – Byliśmy w tej sprawie z prezydentem w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Minister przyjęła nasze argumenty ze zrozumieniem. Sprawa jest w trakcie wyjaśniania – dodaje prezes PE.
Decyzji ministerstwa można się spodziewać w przyszłym miesiącu.
AB/DW
Kwiecień 2024
